wtorek, 23 lipca 2013

Heńku, wróć!

Całe wieki temu, bo 3 lipca, rozpoczął się Open'er. Otwieracz, ale taki do lata.
Nawiasem mówiąc, wiecie, że pierwszy heniek odbył się w Warszawie w 2002 roku? Na szczęście (ehe) rok później przeniósł się do Gdyni, lecz zanim trafił na lotnisko w Babich Dołach-Kosakowie, przez pewien czas odbywał się na Skwerze Kościuszki (bardzo popularne miejsce w centrum Gdyni). Scena zwrócona była w stronę morza. Co sprytniejsi wypływali z mariny na swoich drogich jachtach, żeby posłuchać muzy za darmo, ale straż skutecznie ich przeganiała.

VIP trybuna.

Kiedy widzisz z domu (przy kilkukrotnym zbliżeniu) coś takiego...

VIP trybunę też widać.

... i wiesz, że na tej scenie, ewentualnie w jej pobliżu, grają muzykę, bardzo twoją muzykę, to doprawdy trudno jest nie uronić łzy, gdy jednak zostajesz w czterech ścianach. Żal ściska to i owo, bo dzikie tłumy płyną wartkim strumieniem przez twoje miasto, a ty tymczasem stoisz na brzegu i nijak nie możesz z tej przyjemności zaczerpnąć dla siebie. Przerabiałam taki scenariusz już kilka razy i nigdy nie było fajnie.

Zamek otoczony fosą (wiek XXI).

Dlaczego heniek jest w moim typie? Oprócz tego, że nasze gusta muzyczne często się pokrywają, jest jeszcze genialna atmosfera, którą henryk wytwarza wokół siebie. I nie mam tu na myśli oparów hipsterstwa, lansu czy trawy, tylko wrażenie, że jest się na ogromnym pikniku na wskroś przepełnionym muzyką (na żywo!) i niczym nieskrępowanym luzem. Możesz walnąć się na kocyk, patrzeć w niebo i spokojnie sączyć przyjemne dźwięki, ale możesz też pocisnąć pod samą scenę i cały koncert pochłonąć jednym haustem. Co wybierzesz?

Można i tak.

Teren festiwalowy jest ogromny (ok. 75 hektarów). Tak naprawdę dopiero w tym roku dotarło do mnie, jak wielkie odległości pokonujemy, wędrując przez lotnisko. Szaleństwo! Scen jest kilka, ale te najważniejsze to: na jednym końcu - Open'er Stage, czyli scena główna, na której występują headlinerzy; na drugim końcu - Tent Stage, czyli scena pod namiotem, pod którym przeżywam najbardziej. Mniej więcej w połowie drogi pomiędzy nimi znajduje się trzecia scena, w tym roku nazwana Alterklub Stage, gdzie ktoś mnie zawsze mocno zaskakuje. I tak sobie kursujesz z jednego końca na drugi niczym warszawskie metro, a po drodze zaliczasz kilka stałych przystanków - wymiana kasy, piwo, prowiant i toi toi.

Open'er Stage nocą.

Tent Stage na horyzoncie. Gdybyśmy spojrzeli na lewo, zobaczylibyśmy Alterklub Stage.
Za placami mamy scenę główną.

Niektórzy bardzo narzekają na długie spacery, natomiast ja z ręką na sercu mogę Wam powiedzieć, że wraz ze zbędnym balastem pozbyłam się takiego stękania. Lubię, jak nogi wchodzą mi w tyłek. Uwielbiam rzucać się padnięta na wygodne łóżko. Nie twierdzę, że duże odległości nie mają swojego minusa, bo mają, ale polega on na czymś innym niż na zmęczeniu fizycznym: nie sposób zobaczyć wszystkiego, nie ma szans. Po prostu trzeba się z tym pogodzić i zawczasu zaplanować sobie jakiś gryplan, uwzględniając przerwy na żarcie i sikanie. Trzeba też uzbroić się w cierpliwość, bo wszędzie będą kolejki. Jednak muszę przyznać, że w tym roku byłam pozytywnie zaskoczona dobrym dostępem do toi toi. W strefie gastro natomiast bywało różnie. Ale i na to można znaleźć metodę. Najlepiej udać się na konsumpcję niesmacznej zapieksy dokładnie wtedy, gdy wszyscy siedzą na koncercie, na którym akurat nam nie zależy...

Cały czas mowa o jedzeniu. Przysięgam!

Tutaj też ;D

Czy też raczej: co ja wpieprzam?
Oto jest dobre pytanie na festiwal.

Oczywiście festiwal na olbrzymim, otwartym terenie oznacza również dużą zależność od kaprysów pogody. W tym roku obyło się na szczęście bez kąpieli w kałużach, nieatrakcyjnych aromatów i nurkowania w błocku za zgubionymi kaloszami. Za to noce były bardzo zimne, głównie za sprawą wiatru (już wam kiedyś tłumaczyłam, że klimat nad Bałtykiem jest, delikatnie ujmując, specyficzny). Moja kumpela w akcie desperacji ostatniego dnia przyniosła rękawiczki i wełnianą czapę. Tak, W LIPCU! Najgorsze, że to był bardzo dobry pomysł.

Ale to nic. Gdy już po wszystkim rozliczam się ze sobą i z festiwalem, zazwyczaj okazuje się, że lista szeroko rozumianych wad wyjątkowo zbladła, ba! niektóre z tych wad wspominam z rozrzewnieniem i przerzucam cichaczem na stronę plusów. I teraz konia z rzędem temu, kto oszacuje, jak cenne są te słodko-gorzkie wspomnienia, które zyskałam... Albo nie, zostawmy konia i rząd w spokoju (nie wierzę, że to piszę), bo wszyscy i tak doskonale znamy odpowiedź na to pytanie. Bezcenne!

Słońce zachodzi za Kosakowem.

Postanowiłam, że nie będę pakowała już więcej zdjęć w ten wpis, a ponieważ dzisiaj opowiedziałam Wam o festiwalu bardzo ogólnie, następnym razem skupię się na różnych wydarzeniach i emocjach. Co Wy na to? Nie bądźcie znudzone, proszę! A może coś jeszcze Was interesuje?

Buziaki,
Słomiany Słom

33 komentarze:

  1. Jakie piękne zdjęcia! :)
    Ja na Openerze jeszcze nigdy nie byłam, nie wydaje mi się, żeby były to do końca moje klimaty. Ale nie ma co, rozumiem zachwyt entuzjastów :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szaleńka, pochwaliła moje zdjęcia. Mua :*
      Ha, cieszę się, że mnie rozumiesz :D


      Usuń
  2. Jakbym była gdzieś blisko to bym pewnie zahaczyła.. znam heńka z opowieści a teraz doszły jeszcze zdjęcia i szykuje się jeszcze więcej opowieści :)
    me gusta
    czekam na więcej
    i chcę grube fryty =]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, tak, mam jeszcze kilka rzeczy do opowiedzenia o tym wydarzeniu, więc cieszy mnie, że się cieszysz.

      Przykro mi ja nie mam grubej fryty :(

      Usuń
  3. ja się wzruszyłam i próbuję sobie wyciągnąć rzęsę z oka. spałam dzisiaj długo długo i teraz muszę pospiesznie żyć.

    przytulam się\
    szaleńki totalne

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak blisko masz? Boże! Byłabym co roku! :)

    Ja byłam tylko w sobotę, ale i tak festiwal wywarł na mnie ogromnie pozytywne wrażenie! Jeśli w przyszłym roku podpasuje mi line up to koniecznie chcę jechać na całość! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest blisko, ale nie najbliżej. Trochę trzeba iść.

      Koniecznie przyjedź i zarezerwuj czas dla mnie, proszę :)

      Usuń
    2. Wtedy to już na pewno! :)

      Usuń
  5. Nigdy nie byłam bo zawsze wychodziły różne inne plany. Najbardziej żałowałam nie-zobaczenia Coldplay, rok, czy to już dwa lata temu?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nie mogę odżałować Yeasayera z zeszłego roku, ech, więc rozumiem. Spróbuj dać heńkowi szansę kiedyś.

      Usuń
  6. Wpadłabym na Grubą Frytę ;) (Wyjątkowo spodobała mi się ta nazwa.)

    Przyznaję, że nie byłam jeszcze na Heńku, choć mam go pod nosem - shame... Ale jedno, co mnie w nim wkurza, to te okropne korki! :P Kiedyś i ja sama się wybiorę, wtedy - jestem przekonana - "korki" mi przejdą ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O kurczaczki, a z której strony masz go pod nosem? :)))
      Zdecydowanie Ci przejdą :D

      Usuń
    2. Mam nadzieję, że nie rozgrzałam zbytnio atmosfery, bo teraz będę ją musiała ostudzić ;) - Mieszkam tuż za znakiem Gdynia, jednak często używam skrótu myślowego, określając miejsce zamieszkania jako Gdynia właśnie ;)

      Usuń
    3. Echu, i teraz się zastanawiam, za którym znakiem :D

      Usuń
  7. powiem Ci, że czytało się genialnie i czekam na więcej :*

    sama na heńku nigdy nie byłam, nie złożyło się :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Super, bardzo się cieszę.

      Kto wie, może jeszcze kiedyś kiedyś zbłądzisz. Nigdy nie wiadomo.

      Usuń
  8. Super, czekam na dalszy ciąg (:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno nastąpi wkrótce, bo zdjęcia już mam, czyli 3/4 roboty za mną ;D

      Usuń
  9. byłam raz i te km i pęd od sceny do sceny to chyba nie dla mnie, ale relację czytam z zapartym tchem i nutką zazdrości, że taka impreza pod nosem, a człowiek jest po prostu leniwy!
    wspomnień nikt Ci nie zabierze i to jest najfajniejsze!


    ja mimo złamanej stopy cieszę się, że wytańczyłam się na tej imprezie na której to się stało:P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie nie jest to miejsce dla kogoś, kto lubi bardziej statyczne formy rozrywki. Ja bardzo lubię dylać po tym polu, ale ja po prostu bardzo lubię rozległe przestrzenie, i to może dlatego tak dobrze mi się tam dyla.

      Heh, wcale a wcale mnie to nie dziwi, że się cieszysz ;D

      Usuń
  10. A pakuj tyle zdjęć ile masz ochotę bo są świetne! Zwłaszcza ostatnie :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Na drugim od góry zdjęciu zarejestrowało się zjawisko paranormalne: wydaje mi się, że chyba widać muzykę :O

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aha, konia można zostawić, rząd - obalić.

      Usuń
    2. Przepraszam, to wszystko przez te linie wysokiego napięcia czy tam inne kable, nie mogłam się oprzeć skojarzeniu :P


      Obalić to ja bym wolała jeszcze co innego, a konia... no, lepiej zostawmy w spokoju ;P

      Usuń
  12. Połknęłam tego posta w jednym kawałku. Omnomnom :)
    Fajnie tak poczytać o czymś o czym nie mam pojęcia - nigdy mnie nie ciągnęło na takie imprezy, ale lubię być zorientowana co i jak. Zdjęcia bardzo klimatyczne :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na zdrowie! :D (dziękuję za tak miłe mi komplementy).

      Usuń
  13. Super sprawa, lubię takie imprezy. W ogóle przebywanie w takim skupisku ludzi jest niesamowite.
    Piękne zdjęcia i dopowiedziana historia, dlatego czekam na więcej :) Mogłaś dać więcej zdjęć! Stanowczo się buntuję w tym momencie, czuję niedosyt :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dobrze, lepszy niedosyt niż przesyt :) Mam ich jeszcze trochę w zanadrzu, ale nie miałam siły rozwlekać tego posta, a już bardzo chciałam coś wrzucić na bloga, bo dawno mnie nie było.

      Teraz pracuję nad recenzją Sparkle :)

      Usuń
    2. Dobrze, że JUŻ jesteś :*

      Spokojnie, poczekam :) Wiem, że z Tobą to zupełnie inna bajka :)))

      Usuń
    3. Dziękuję za wyrozumiałość, ale jestem takim samym uczestnikiem jak każdy inny, więc chcę się wywiązać w terminie i wywiążę się :)

      Usuń
  14. No faktycznie, niby koncerty pod nosem, ale nie jest się ich uczestnikiem. Przynajmniej nie trzeba liczyć na kamerową rejestrację wydarzenia, ale być z nimi na żywo. Tak, atmosfera festiwali jest przyciągająca.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...